sobota, 25 sierpnia 2012

Ziemniaki - tanio i prosto!


Ziemniaki, kartofle, pyry - jak zwał, tak zwał - nie ulega wątpliwości, że nigdy ich nie jadłam, bo uważałam, że tuczą i nic dobrego z nich nie wyniknie.  
Nie wiem skąd takie mity u mnie, tak światłej pod tym względem osoby ( to z racji kierunkowego wykształcenia), a jednak... w czasie, kiedy jadałam wszystko, okazuje się, że nie jadałam ziemniaków, bo... tuczą.
Ubzdurałam sobie, że ziemniaki tuczą, a czekolada nie?? - dziwne.. bardzo dziwne...

 Czas przejść do rzeczy, czyli wspaniałych ziemniaków - "na trawienie, nadciśnienie i kamienie", jak wyczytałam. Świetnie się rymuje i oddaje samo sedno tego pięknego i taniego warzywa. Jest ono zdrowe i pożywne, zawiera witaminy D, K, E, B6, dużo witaminy C oraz niewielkie ilości witaminy: A, B1, B2, B3 i PP. Ziemniaki są również bogate w sole mineralne m.in. sód, potas, magnez, wapń, fosfor, jod.  Błonnik pokarmowy zawarty w nich usprawnia procesy trawienne, a o to nam w zdrowej, odmienionej diecie chodzi!
Teraz po przejściu na veganizm (dzisiaj 27 dzień!) okazuje się, że ziemniaki SĄ bazą do świetnych posiłków. Można je spożywać gotowane z różnymi dodatkami warzywnymi, wspaniale smakują również z prostymi sezonowymi surówkami. Nie wiem co się stało, ale od tygodnia codziennie zjadam sporą porcję ziemniaków na obiad i na kolację... - czyżby nadrabianie straconych lat? A może po prostu korzystanie z warzyw sezonowych?

Najważniejsze, że przekonałam się do nich. 

Jak przygotować? Najlepiej na parze, w mundurkach lub bardzo cienko obrane. Jeśli na parze nie damy rady, proponuję gotowanie - po prostu. Najmniej pracy i najmniej kalorii :) Ziemniaki pieczone, smażone, puree czy placki ziemniaczane - tez bardzo dobre, jednak nie codziennie , chociaż jeśli będziemy opiekać ziemniaki z warzywami i ziołami w piekarniku z kilkoma kroplami oliwy to nie ma się co martwić o kalorie.
Ciekawą formą jest odgrzanie na odrobinie oleju ziemniaków pod postacią omleta - świetne na śniadanie lub niezbyt późną kolację. Mi smakuje bez dodatków - POLECAM:))

Hitem tego piątku i soboty są ziemniaki z surówką z czerwonej kapusty. Jako, że moja mama nie robiła takowej surówki, trzeba było sięgnąć do kuchni polskiej, coś dodać, coś odjąć i już!

Zatem moja pierwsza....

Surówka z czerwonej kapusty:

Składnikiczerwona kapusta, cebulka, jabłko, sos vinegret (oliwa z oliwek, cytryna, sól, pieprz, ocet balsamiczny - wlać/wsypać do słoiczka i wymieszać)
Ilości nie piszę, jako, ze zwykłam dawać wszystko na "oko" i nie trzymać się zasadniczo przepisów, więc - zdajcie się na swoje wyczucie i smak.
Kapustę poszatkować, sparzyć, dodać pokrojoną cebulkę i starte na tarce jabłka, wymieszać z sosem. Najlepiej smakuje kilka godzin po przyrządzeniu, kiedy składniki się przegryzą.

Smacznego :)

Konfitura z karmelizowanej cebuli

Zacznę od tego, ze cebulę uwielbiam. Zapach, smak, wszystko po prostu.


Jedyne co mnie powstrzymuje od jedzenia jej codziennie to...  jej zapach, który nie jest tolerowany przez każdego. Co prawda ja ten zapach uwielbiam, ale jako, ze żyjemy wśród ludzi... trzeba zapanować nad jedzeniem jej na surowo z rana, niestety... Na śniadanie proponuję więc fanom tego warzywa cebulkę z marchewką i pietruszką na oliwie w zestawieniu z kasza jaglaną - pychota i bez sensacji zapachowych.

Jako, że lubuję się w zdrowym odżywianiu, dodatkowo jestem  pod wrażeniem właściwości zdrowotnych i bakteriobójczych cebuli, która poprawia trawienie, wyrównuje ciśnienie, ma wiele witamin i minerałów - jednym słowem tanie CUDO! Można sporo o tym poczytać w internecie.


Cenną informacją jest fakt, że nie łatwo jest pozbawić cebulę właściwości zdrowotnych podczas pichcenia. Zarówno smażona na oleju, pod pokrywką, czy doprawiona i uduszona na złoty kolor - nadal jest lekarstwem.

Jako, że mamy czas konfitur, uruchomiłam internet i ... okazuje, że z cebulki można przygotować konfiturę. Szczególnie smakowicie wyglądała na blogu White Plate, więc postanowiłam zainspirować się zamieszczonym tam przepisem i dodać coś od siebie :)

U mnie fotki nie wyglądają tak smakowicie, ale jak już zacznę robić zdjęcia aparatem, a nie wysłużoną komórką - będzie lepiej!

Konfitura z karmelizowanej cebuli 


Caramelised Onion Chutney


6 łyżek oliwy
5 dużych czerwonych cebul
3 łyżki brązowego cukru muscavado
1 łyżeczka granulowanego czosnku
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka lubczyku
1/2 (pół) szklanki czerwonego wina
1 szklanka wody wody
sok z połowy cytryny
3 listki laurowe
5 ziarenek ziela angielskiego
4 łyżki octu balsamicznego
sól i pieprz do smaku  

Oliwę rozgrzałam na patelni, dodałam cebulę pokrojoną w sporą kostkę i dusiłam na małym ogniu, aż cebula zmięknie. Następnie dodałam brązowy cukier, dusiłam kolejne kilka minut, dodałam czosnek, kurkumę, lubczyk, listki laurowe, ziele angielskie, wino i wodę. Po wymieszaniu dusiłam aż woda wyparuje a cebula będzie bardzo miękka (ok. godziny).
Na koniec doprawiłam sokiem z cytryny, octem balsamicznym, solą i pieprzem. Tak gotowałam jeszcze około 10 minut wyciągając w tym czasie listki laurowe i ziele angielskie. 


Konfitura wyszła wspaniałe!
Ubolewam nad jakością zdjęć, uwierzcie na słowo - smakuje wspaniale, wygląda również. Po dodaniu octu balsamicznego  i soku z cytryny kolor jest przepiękny! 
Można zawekować w małe słoiczki lub... tak jak ja to zrobiłam wsadzić do lodówki i zjeść w najbliższe dni :)

Wyczytałam, że najlepiej konfiturę z cebuli jest podawać z serami, mięsem, na ciepło lub zimno... musi pysznie smakować, wyobrażam sobie, że świetnie się komponuje również z pasztetem...
Jako, że póki co trzymam się vege diety - proponuję posmarować konfiturą z cebulki chleb razowy. 
Na jutro planuję je jako dodatek do placków ziemniaczanych - mam nadzieję, na wspaniałe połączenie!

Smacznego :)

środa, 15 sierpnia 2012

Duszone warzywa, czyli sposób na wege danie dla całej rodziny

Przez ostatnie kilkanaście dni byłam w domu sama, w związku z czym wdrażanie nowych nawyków żywieniowych nie było narażone na żadne niebezpieczeństwo, poza mną samą oczywiście :)
Wszystko szło dobrze i teoretycznie nic się nie powinno było zadziać, niemniej jednak.... w ciągu tych kilkunastu dni w domu nie było pokus,  a teraz przygotowując się do powrotu z wakacji moich Rodziców i mojego syna musiałam zakupić "standardowe" produkty większości polskich domów, czyli mięso na zupę, ser żółty (uwielbiam!), wędlinę, mięso na kotlety, jogurty itp. Wszystko pozostałe - czyli wspaniałe warzywa i owoce były w domu.
Muszę się przyznać, że obawiałam się tego. Moje doświadczenia sprzed weganizmu pokazywały, że pokusy miewały nade mną przewagę, teraz jednak było inaczej :)
Dlaczego? - przede wszystkim to zmiana nastawienia oraz świadomość tego co się dzieje z organizmem podczas diety zawierającej białko zwierzęce. Moje dobre samopoczucie po 17 dniach zdrowego, wegańskiego odżywiania też zrobiło swoje. Warto takie samopoczucie utrzymać!
Dodatkowo postanowiłam przygotować coś co wszyscy zjemy na obiad. To ważne, aby cała rodzina zdrowo się odżywiała, ze szczególnym uwzględnieniem moich dzieci, więc postanowiłam, że od dzisiaj będę dbać o to, aby to co zdrowe było zawsze dostępne i przygotowane do wzięcia jako posiłek.  
Jak postanowiłam, tak zrobiłam.  Dzisiaj na obiedzie miałam "dziadków" i syna, więc musiałam uwzględnić ich upodobania, przez co powstały:
- trzy dania vegańskie (papraja, mus owocowy do kaszy - na bazie śliwek, mango i bananów* oraz zupa pieczarkowa**) 
i
- jedno danie na mięsie (zupa pieczarkowa**). 
* mus owocowy to nic innego jak podsmażone śliwki Renkloda, mango i banan 
**czyli.... zupa pieczarkowa w dwóch wersjach vege i nie vege:)


Papraja  - czyli wspaniałe duszone warzywa na każdą okazję

Papraja, której taką nawę nadała moja ukochana córka, jest sztandarowym daniem warzywnym w moim domu, które to może być spożyte bez dodatków lub może służyć jako wsad do zapiekanki, danie do kaszy lub makaronu. Za każdym razem wychodzi nieco inaczej w zależności od tego co akurat mam w domu i jakich przypraw używam. 

Jedyną niedogodnością podczas jego robienia, jest konieczność pokrojenia warzyw, reszta to sama przyjemność - smakowanie i dobieranie przypraw.

Zaczynam od cebuli, którą kroję w paski, wrzucam, na patelnię lub do woka, na dwie łyżki oleju rzepakowego lub oliwy z oliwek. Lekko podsmażam, następnie dodaję pokrojone warzywa w kolejności krojenia - czyli na bieżąco kroję, wrzucam, mieszam i... kroję, wrzucam, mieszam itd, przez co samo krojenie nie jest uciążliwe. Dzisiaj po czerwonej cebuli do woka powędrowały: marchew, pietruszka, seler, por, cukinia, bakłażan, pomidory i przecier z pomidorów, kalafior, brokuł, papryka, kukurydza i fasola Kidney (można z puszki, można ugotować i dodać na koniec do dania).

Moje przyprawy to : bulion wegetariański, którym posypywałam warzywa, tymianek, bazylia, oregano, kurkuma, czosnek, pieprz, sól. Ilości - w zależności od upodobania, ja sypię sporo.
Całość cały czas staram się mieszać, kończę jakieś 10 minut po dodaniu ostatniego warzywa. Przykrywam tylko na ostatnie  5 minut na koniec i dbam o to, aby warzywa były w miarę chrupkie - wtedy czujemy każde warzywko oddzielnie wkomponowane w całość potrawy. 

Pyszne, szybkie i łatwe do zrobienia danie, a co najważniejsze dzisiaj zostało zjedzone przez mojego mięsożernego tatę z przyjemnością i dokładką. Pozostałym domownikom również smakowało :)

Fotka z telefonu, lekko niewyraźna, jednak to co ważne widać - spore kawałki warzyw i piękne kolory!


Smacznego!


niedziela, 12 sierpnia 2012

Powidła śliwkowe - czyli odżywcza przemiana !

Rok 2012 to dla mnie rok zmian - zmiany dla mnie to zawsze początek czegoś nowego, czegoś lepszego. Trzeba zacząć robić inne, nowe rzeczy, aby wynik naszych działań był inny niż dotychczas. Nie można bowiem wejść w lepsze życie ciągle tkwiąc w tym samym schemacie :)

Odkąd pamiętam, diety i odchudzanie są integralną częścią mojego życia. Od czasów licealnych jestem na jakiejś diecie. Na przemian tyję, chudnę, oczyszczam organizm, ćwiczę, popadam bez opamiętania w słodycze i tak na okrągło. Szczęśliwie udaje mi się utrzymać tzw. " zdrowy" wygląd i BMI w normie, jednak.... z całą pewnością za dużo czasu zajmuje mi ten temat. Dodatkowo mam poczucie, że mój organizm jest nieodżywiony jak należy, a to może w przyszłości powodować problemy.

Jako, że wszystkie dotychczasowe sposoby zrzucenia zbędnego ciałka zawiodły i moja waga krąży w okolicach + 5 kg więcej niżbym chciała, zmiana musiała być inna niż dotychczas, nie mogła to być dieta, bo po każdej wracam do "normy", powinna zatem... dotyczyć całego sposobu odżywiania i potraktowania tego jako sposób na życie. 

Ciekawe spostrzeżenie, pomyślałam sobie, jednak jak to zrealizować? Jak pozbyć się apetytu na słodycze?

Rozwiązanie przyszło szybciej niż myślałam...


Śliwka w ogródku obrodziła i trzeba było zająć się tym co z niej codziennie spada. Natchniona chęcią zmiany, w poszukiwaniu zdrowych receptur na przetwory ze śliwek i zainspirowana kulinarnymi wyczynami mojej koleżanki, zaczęłam czytać o kuchni pięciu przemian. Kupiłam przyprawy, rozłożyłam na stole tabele z rozpiską smaków i rozpoczęłam przyrządzanie powideł. Smak był wspaniały, nowy, ciekawy. Wszelkie artykuły na temat tej kuchni przemawiały do mnie, jako dobry sposób na zdrowe życie. To z kolei pchnęło mnie do czytania o weganizmie i postanowienia, ok - weganizm + pięć przemian to może być mój nowy sposób na odżywianie - takie połączenie wyklucza masowe kupowanie czekolad i ciastek :)
Mając więc śliwki pod ręką oraz nowy pomysł, rozpoczęłam nowe życie od prostego smażenia na patelni porcji śliwek i dodania wszystkich pięciu smaków w postaci: soku z cytryny, miodu, goździków, imbiru, cynamonu, kurkumy i soli. Wyszło świetnie. Zanim zdążyłam włożyć powidło do słoiczka, zjadłam wszystko...
Na śniadanie z poppingiem z amarantusa, na obiad z bananem i kaszą jaglaną, na kolację z samym bananem (banan dodany przy odgrzewaniu śliwek). 
Tak okazało się, że cały dzień za mną, a tzw. ciągu na słodycze nie ma.
Tak to się zaczęło w dniu 30 lipca i trwa póki co dwa pełne tygodnie. Samopoczucie świetne - nie miałam takiego od lat. Do tego doszła radość z odkrywania nowych smaków i nowych potraw bez mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego oraz 1 kg mniej :)



Dlatego , dla wszystkich tych, którzy chcą się pozbyć złych nawyków żywieniowych, chcą wejść w nowe, lepsze odżywianie polecam śliwkową przemianę na początek.



Poniżej kilka przepisów na powidła śliwkowe, które udało mi się zamknąć w słoikach w ciągu ostatnich dwóch tygodni.




ŚLIWKI (powidła śliwkowe) wg babci Ani 

Dowolna ilość śliwek (ja używałam śliwek renkoda). Myjemy, kroimy na połówki, wyjmujemy pestki. Śliwki wrzucamy do szerokiego garnka, gotujemy na małym ogniu, aż do uzyskania interesującej nas konsystencji.
Do dań z kaszą lub ryżem - najlepiej zakończyć gotowanie w formie półpłynnej. Jeśli chcemy powidła do smarowania i wypieków - należy smażyć około 2-3 dni, aż do uzyskania 1/3 - 1/4 objętości. 
Decyzja zawsze należy do gotującego :))


ŚLIWKI (powidła śliwkowe) wg babci Ani + pięć przemian (wg mnie)

Śliwki jak powyżej, jednak dodajemy odpowiednich przypraw w poniższej kolejności:
- sok z cytryny
- kurkuma
- cynamon, miód
- goździki, imbir, kardamon
- sól
Przypraw dodawałam na tzw "oko". Następnym razem będę już zapisywać. Niemniej jednak : na około dwa kilogramy śliwek użyłam soku z jednej cytryny, kilka łyżek miodu, po około pół łyżeczki przypraw. Cynamonu nieco więcej - bardzo lubię :) Goździki miałam całe więc wsypałam ich około 10. 
Świetnie sprawdza się próbowanie w trakcie i jeśli czujemy potrzebę większej ilości jakiegoś smaku, dodajemy trzymając się jednak schematu kolejności dodawania przypraw, nie pomijając żadnego składnika.
Część tego smakołyku przygotowałam w wersji słodkiego sosu, część w wersji kanapkowej. Ciekawe co na to dzieci. Mam nadzieję, że im posmakuje.


ŚLIWKI wg babci Ani - dodatkowe informacje dotyczące powideł

Do każdej z powyższych wersji (pięć przemian lub bez dodatków) można dodawać różne owoce.
Dla łasuchów proponuję wersję z bananem, jeśli ma być bardziej słodko - dodajemy więcej bananów. Wszystko wg gustu.
Dla jeszcze większych łasuchów w wersji z nektarynkami lub nektarynkami i bananami. 
Wersja z malinami jest nieco cierpka - równie ciekawy smak.
Każdą mieszankę można rozdrobnić najprostszym blenderem, aby uzyskać jednolitą konsystencję, ja jednak tego nie praktykuję w standardowych powidłach - te smażone 3 dni taką konsystencję już mają :)

Jeśli nie dodajemy przypraw uzyskujemy świetne źródło na zaspokojenie chęci na słodycze bez użycia cukru.
Jeśli dodajemy przyprawy - uzyskujemy świetnie powidła wg kuchni pięciu przemian. Zdrowe, pożywne, posiadające odpowiednią energię i działające silnie rozgrzewająco na organizm.


PIJANE ŚLIWKI W CZEKOLADZIE - a'la śliwka nałęczowska

Składniki:
- suszone śliwki - opakowanie 0,5g
- śliwki węgierki - około 1,3 kg
- rum - mała buteleczka 200ml
- kakao - 2 pełne duże łyżki
- 150 g czekolady gorzkiej - powyżej 70% zawartości kakao (ja użyłam czekolady organicznej, bez dodatku tłuszczu mlecznego)
- cynamon
- imbir
- kardamon
Suszone śliwki zalać rumem na 24 godziny i odstawić pod przykryciem do lodówki. Idealnie byłoby je pokroić, ja jednak tego nie zrobiłam, bo .. zapomniałam..

Następnego dnia wypestkować śliwki węgierki, dodać pokrojone, namoczone wcześniej suszone śliwki, wlać rum, który pozostał po moczeniu śliwek, trochę wody i nastawić do gotowania w szerokim garnku. Gotujemy, aż do uzyskania gęstej konsystencji. Mnie nie udało się to jednego dnia, więc odstawiłam do ostygnięcia, kolejnego dnia ujednoliciłam konsystencję blenderem i zabrałam się do ponownego gotowania, pod koniec dodając kakao, czekoladę ( łamiemy ją na drobne kawałki) i przyprawy.
Ilość przypraw jak zwykle na oko, niemniej jednak w przybliżeniu było to ok 1 łyżeczki cynamonu i po pół łyżeczki pozostałych przypraw.
Uważamy, aby całość się nie przypaliła!

Tak przygotowane śliwki nadają się świetnie do smarowania pieczywa lub jedzenia prosto ze słoiczka - w smaku są jak śliwki w czekoladzie, znane nam ze sklepu, jednak zawierają same dobre składniki. Wyszły wspaniale, sąsiadom smakowało i a'la nałęczowska to ich stwierdzenie, które uznaję za komplement.

Z podanej ilości przygotowałam 4 słoiczki 300ml i jeszcze zostało trochę do zjedzenia.


Smacznego :)